Książki takie jak "Mniej niż nic" Elizabeth Kim pokazują nam, że w świecie, w którym przyszło nam żyć nie wszystko jest piękne i łatwe, że tak naprawdę często za fasadą uśmiechu i optymizmu gdzieś w środku drugiego człowieka może kryć się demon przeszłości, strach przed samotnością i czysty, fizyczny ból. Elizabeth dla ludzi ze swojej wioski była nieosobą, ponieważ miała w sobie część krwi amerykańskiej. Nieosoba nie zasługiwała na imię. Elizabeth nie wie, kiedy tak naprawdę przypadają jej urodziny ani ile dokładnie ma lat. To wszystko zostało jej nadane dopiero przy adopcji, ponieważ jej matka popełniła grzech cudzołóstwa z amerykańskim żołnierzem. Pani Kim opisuje swoje życie z adopcyjnymi rodzicami, fundamentalnymi chrześcijanami, którzy nie potrafili zaakceptować inności Elizabeth. Opisuje lata poniżeń, cierpienie, samotność, małżeństwo z D. oraz największą radość jej życia - córkę Leigh. Polecam książkę wszystkim, którzy są otwarci na taką tematykę, a także wszystkim, którzy interesują się problemami innych. Jest to dobra pozycja również dla osób zastanawiających się nad adopcją dziecka z innego kraju, ponieważ pozwoli im ona dostrzec problemy, z jakimi takie dziecko będzie się borykało - szok kulturowy, nowe otoczenie, często nieznajomość języka oraz dzieci w szkole, które są okrutne wobec inności.